piątek, 20 grudnia 2013

Słone bransoletki i serwetniki wraz z pierścieniami.

Dzisiaj wreszcie udało mi się zgrać zdjęcia, więc mogę się pochwalić pierwszymi bransoletkami. Wykonałam je z koralików z masy solnej na specjalne "pod choinkowe" zamówienie mojej siostry.
Miały być różne, miały być szare i miały się jej podobać. Dwa pierwsze elementy wykonane, ostatni nie wiadomo bo jeszcze paczuszka nie doszła.


To są dwie pierwsze jakie zrobiłam. Technika to niby makrama.
 Dlaczego niby? Po pierwsze splot podstawowy wykonany z tą jedną różnicą, że sznurki wiodące czy oplatające (nie znam się jeszcze) w każdym bądź razie te którymi robimy "słupki" czy węzełki przekładałam w środek koralików. Dzięki temu sznureczków nie widać.

Makramy nauczyłam się od TEJ ZDOLNEJ OSÓBKI! Polecam Wam jej bloga bo dziewczyna tworzy wspaniałe makramowe bransoletki, naszyjniki a co najfajniejsze uczy jak co wykonać.



Ta z kolei wykonana podobnie ale poza szarościami ma kilka koralików czarnych.
Mnie się podoba i na żywo wygląda o wiele lepiej :)

Kolejna praca to połączenie papieru i masy solnej. Czyli pierwszy przyjaciel solnego świata. Choć właściwie drugi bo pierwszy to makrama :)
Po rozmowie z siostrą stworzyłam coś o czym jej się marzyło a znaleźć nie mogła (jakby lepiej poszukała to by pewnie i znalazła), a dla mnie było wyzwaniem.
Z braku czasu musiałam kombinować i tak powstały pierścienie na serwety i serwetnik (chyba tak się mówi). 
Z rozpędu powstały dwa komplety, jeden dla mamy a drugi dla siostry.



Pierścienie to nic innego jak ucięta rolka po papierze toaletowym, a duży serwetnik to papierowy środek po bodajże nici do robótek szydełkowych. Jakimś cudem się uchowało tego kilka sztuk, jakbym przeczuwała, że się na coś może przydać.




Pierścienie pomalowałam na czarno, nakleiłam różyczki i listki z masy solnej i modliłam się żeby to po wyschnięciu nie odpadło. 
Udało się więc na koniec, różyczki i listki pomalowałam również na czarno, polakierowałam i różyczki pociągnęłam srebrnym brokatem a tak prawdę powiedziawszy to starym i nie używanym cieniem do powiek. 



Podobnie postąpiłam z serwetnikiem, było malowanie, masa solna i modlitwa :)



Drugi komplet jest podobny ale w kolorze popielatym czy też szarym - jak kto woli. 
Serwetnik plus osiem pierścieni. Mam nadzieję, że się spodoba no i że cały dojedzie na miejsce przeznaczenia.
Jak się coś popsuje to przynajmniej nie będzie żalu, że tyle pieniędzy wydane a się rozwaliło.
Koszt takiego zestawu to grosze i każdy może sobie go wykonać w zaciszu domowym.
Można też pierścienie zrobić całe z masy solnej wyglądają cudnie, ale ja niestety z braku czasu i sprawnego piekarnika musiałam postawić na inne rozwiązanie. 

Miłego weekendu i dużo uśmiechu!! Pozdrawiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i Twoją opinię ☺

LinkWithin