Zakończyła się męka nad szarym dziurawcem.
Robiony od góry na okrągło. Ta metoda bardzo mi odpowiada, a przynajmniej o wiele bardziej niż na okrągło od dołu.
Dlaczego męka? Pierwsza wersja sweterka robiła się błyskawicznie. Dwa dni i miałam większą część wydzierganą. Niestety okazało się, że matematyka to coś magicznego i sweter wyszedł wielkości namiotu.
Nie zastanawiając się długo rozpoczęłam wersję drugą. Wyszło wszystko idealnie do momentu wyprania, wysuszenia i ubrania.
Na całe szczęście nie musiałam robić od nowa, wystarczyło spruć kilka rzędów, nanieść poprawki i szary dziurawiec gotowy.
(wybaczcie pogniecenie materiału ale łapałam słońce na żywca :) )
W czym tkwił błąd mojej pracy? Wersja pierwsza - nie wzięłam pod uwagę rozciągliwości dzianiny po zdjęciu z drutów. W drugiej wersji (chyba ze względu na chęć ukończenia pracy jak najszybciej) zapomniałam o zwężeniu w okolicach talii.
Wersja trzecia, produkt finalny dla mnie idealny.
:)
Miało być dłuższe od czarnej siatki i takie też jest. Spokojnie do leginsów można założyć na czym mi bardzo zależało.
Wiem, że kolejne siatki miały być w żywszych barwach, ale jakoś tak te czernie, szarości i biele za mną chodzą, że ciężko mi się od nich uwolnić.
Wszelkie uwagi mile widziane :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny i Twoją opinię ☺