Obiecałam że będę częściej więc staram się jak mogę.
W trakcie mojej nieobecności powstało kilka rzeczy więc czas na pierwsze dziergadełka.
Uwielbiam koszyczki i ich funkcję. Można w nich naprawdę zmieścić sporo pierdółek bez których żyć się nie da, a nie koniecznie są nam potrzebne. Ja tego mam pełno i zanim w moje ręce trafiło szydełko i papierowa wiklina walało się to po wszystkich szufladach, półkach i półeczkach.
Teraz koszyczków przybywa a ja ciągle zachodzę w głowę jak ja mogłam bez nich żyć.
W koszyczkach wiklinowych trzymam kosmetyki i "cięższe" przedmioty, natomiast te szydełkowe cudeńka wykorzystuję jako przechowalnik na drobiazgi i saszetkowe kuchenne cuda (kisiele, galaretki, budynie itp.) leżą sobie na widoku, nie rażą oczu a przy okazji mam trochę więcej miejsca w kuchennych szufladach.
Czarny koszyczek usztywniony jest na górze drutem, żeby było "sztywniej".
Niebieski natomiast jest robiony z podwójnej włóczki "niebieskiej i czarnej" dzięki czemu jest bardziej sztywny i drucika nie potrzebował :)
Kicia wytrwale przeszkadzała mi w sesji zdjęciowej ale dzięki temu było mnóstwo zabawy :)
A u mnie ciągle bez śniegu a wieczorem około godziny 19 było +15 stopni na termometrze na podwórku.
Ja chcę śnieg, ściskam i ciepło pozdrawiam :)
Uwielbiam Twojego bloga :) Genialny jest :0
OdpowiedzUsuń